niedziela, 30 grudnia 2012

Życie.

Uwaga, uwaga ! :D
Nie każdemu treść przypadnie do gustu, gdyż wszystko będzie kręciło się wokół okaleczania, cięcia i krwi.

             Od zawsze lubiłam się okaleczać. Wstawałam i czułam niepohamowaną chęć robienia sobie krzywdy. Tryskająca brunatno-czerwona krew podniecała mnie. Choć zawsze bałam się, że będę tak mocno krwawić, że umrę. Cięcie się pomagało tak naprawdę tylko na 5 minut, a potem powracały zmartwienia, ból i blizny do końca życia. ale to jest jak uzależnienie, tego nie da rady odstawić. Kiedyś tak mocno krwawiłam, że musiałam zatamować krew. Zrobiłam to przypadkową szmatą. skutkowało to zakażeniem, bo była brudna. Musiałam iść do lekarza, na szczęście pielęgniarka była na tyle głupia, że uwierzyła w kłamstewko o zranieniu przy robieniu kanapek. 
             Za pierwszym razem było mi trudno się pociąć, w domu nigdy nie było żyletek, dlatego używałam noża, za drugim razem to była tylko rutyna... Nikt nie może zrozumieć tnących się ludzi prócz ich samych.
             Na dworze była piękna pogoda, zwykły wiosenny poranek. Słońce świeciło, ptaki śpiewały, a gdzieniegdzie ludzie spacerowali paląc papierosy. Było słychać nawet krzyk radowanych, uśmiechniętych dzieci. Ja natomiast leżałam na łóżku i patrzyłam w sufit Dosłownie nic mi się nie chciało. 
              Chwyciłam wielki nóż w swoją drobną dłoń i zaczęłam wykonywać kilka cięć na ręce. Krew pomału zaczęła spływać po mojej sinej dłoni. Ten cudowny kolor i drażniący, piękny zapach, sprawiał, ze od razu drżałam. Szybko jednak musiałam wsunąć nóż pod łóżko, a rękę zawinąć bandażem ( na to tradycyjnie rękawiczka ),  aby ktoś kto właśnie puka do pokoju nie zobaczył tej "rzeźni". Nagle zza drzwi wyłoniła się mama...


Cd......



6 komentarzy:

  1. Jak to czytam to... nie wiesz jak dobrze Cię rozumiem. Nie okaleczałam się systematycznie, za to chciałam to zrobić raz, a porządnie. Tak wyglądała moja już druga na szczęście nie udana próba samobójcza. Nie podcięłam sobie żył, za to wpadłam w taki szał, że nie potrafię się nawet zabić, że poharatałam sobie caluteńką rękę, a blizny mam do dzisiaj. Jednak to wydarzenie dało mi do myślenia i stwierdziłam że, jednak chcę żyć i nie cięłam się więcej.

    Myślę że, tak jak ja masz skłonność do popadania w depresję, ja jeszcze mam nieobliczalne zmiany nastrojów. Większość ludzi pewnie uważa nas za wariatów, ale ludzie zwariowani to inaczej wyjątkowi. Ty na pewno jesteś wyjątkowo, musisz tylko sama w to uwierzyć :)

    Zapraszam też do siebie:
    f-me-i-am-famous.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje Ci :)
      Trudno mi się przyznać, ale czasem też miałam chwile, że się chciałam pociąć ze złości, ze zmartwień.. Ale nie udało mi się, bo po prostu nie potrafiłam... Zresztą nie chcę mieć blizn do końca życia tylko dlatego, że byłam wkurzona na coś co później ułożyło się lub nie przyprawiało mi tyle problemów. Każdy ma takie chwile załamania, a potem mu przechodzi, ale nie każdemu. ;)
      Pozdrawiam i Szczęśliwego Nowego Roku ! :D

      Usuń
  2. To jest napisane tak hmm prawdziwie i dobrze emocjonalnie ;)
    Tylko nie tnij się ;D
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, nie tnę się hehe :D
      Mam za piękne życie na to, aby marnować czas na cięcie się ^.^
      Szczęśliwego Nowego Roku! pozdrawiam.

      Usuń
  3. Czytając to, aż mnie samą przechodziły dreszcze, smutne, ale prawdziwe... Zauważyłam w tym tekście trochę fragmentów, które wydają się być takie rzeczywiste, prawdziwe, jakbyś włożyła do tego fragmentu kawałki siebie, jakbyś opisywała to, co czasem czujesz, wierzę ci, że tego nie robisz i pod żadnym warunkiem tego nie rób, bo masz za duży talent do zmarnowania:D obiecujesz?

    OdpowiedzUsuń