Uwaga, uwaga ! :D
Nie każdemu treść przypadnie do gustu, gdyż wszystko będzie kręciło się wokół okaleczania, cięcia i krwi.
Od zawsze lubiłam się okaleczać. Wstawałam i czułam niepohamowaną chęć robienia sobie krzywdy. Tryskająca brunatno-czerwona krew podniecała mnie. Choć zawsze bałam się, że będę tak mocno krwawić, że umrę. Cięcie się pomagało tak naprawdę tylko na 5 minut, a potem powracały zmartwienia, ból i blizny do końca życia. ale to jest jak uzależnienie, tego nie da rady odstawić. Kiedyś tak mocno krwawiłam, że musiałam zatamować krew. Zrobiłam to przypadkową szmatą. skutkowało to zakażeniem, bo była brudna. Musiałam iść do lekarza, na szczęście pielęgniarka była na tyle głupia, że uwierzyła w kłamstewko o zranieniu przy robieniu kanapek.
Za pierwszym razem było mi trudno się pociąć, w domu nigdy nie było żyletek, dlatego używałam noża, za drugim razem to była tylko rutyna... Nikt nie może zrozumieć tnących się ludzi prócz ich samych.
Na dworze była piękna pogoda, zwykły wiosenny poranek. Słońce świeciło, ptaki śpiewały, a gdzieniegdzie ludzie spacerowali paląc papierosy. Było słychać nawet krzyk radowanych, uśmiechniętych dzieci. Ja natomiast leżałam na łóżku i patrzyłam w sufit Dosłownie nic mi się nie chciało.
Chwyciłam wielki nóż w swoją drobną dłoń i zaczęłam wykonywać kilka cięć na ręce. Krew pomału zaczęła spływać po mojej sinej dłoni. Ten cudowny kolor i drażniący, piękny zapach, sprawiał, ze od razu drżałam. Szybko jednak musiałam wsunąć nóż pod łóżko, a rękę zawinąć bandażem ( na to tradycyjnie rękawiczka ), aby ktoś kto właśnie puka do pokoju nie zobaczył tej "rzeźni". Nagle zza drzwi wyłoniła się mama...
Cd......